Każdy z nas miał kiedyś swoją Nibylandię Teraz, gdy wyrośliśmy już z krótkich majtek, zapomnieliśmy o nich, tak jakby nigdy nie istniały. Nibylandię w żaden sposób nie przystają do świata dorosłych, w którym mówi się ciągle o „polityce, golfie i krawatach”. Ty i ja także mieliśmy swoją Nibylandię. Ale, chociaż dziś już nie możemy  przekroczyć jej granic, ciągle irracjonalnie posługujemy się niepotrzebną i niezrozumiałą dziwną starą mapą, będącą jedynym świadectwem, że nasza Nibylandia istniała naprawdę. Podejmując decyzje i usiłując zrozumieć otaczającą rzeczywistość, niekiedy zachowujemy się tak, jakby nasze mapy opisywały cały wszechświat. Tymczasem – sam widzisz – chociaż Nibylandie mają rodzinne podobieństwo, mają także zupełnie różne charaktery.

Twoja mapa dotyczy wyłącznie Twojej wyspy. Nikt inny ie ma możliwości poznania wszystkich jej zakamarków. Nawet gdybyś chciał udostępnić mu swoje plany, nie zdoła nigdy zabrnąć w niezbadane zakątki bez Twojej opieki i przewodnictwa. Ty na jego terenie też będziesz bez szans.

Mając taką świadomość, już nie będziesz mógł bezkarnie twierdzić, że inni cię nie rozumieją, a Ty nie rozumiesz ich bo są zbyt głupi, prymitywni lub zbyt słabo rozwinięci duchowo. o tak, jakbyś wierzył, że mapa Warszawy przyda się do czegoś w Krakowie tylko dlatego, że jest mapą. W praktyce szybko byś się przekonał, że tam jest tylko kawałkiem papieru. Rzecz w tym, że po prostu nie dysponujesz właściwą mapą!!!

Ale nie poddawaj się zwątpieniu, jesteś przecież adeptem magii. I ty zostaniesz czarodziejem, mającym bezpośredni wpływ na rzeczywistość, jeżeli tylko będziesz przestrzegał podstawowej, magicznej zasady.

Mistrz mówił cicho i jego oczy były posępne – …Myślałeś, będąc chłopcem, że mag to ktoś, kto potrafi uczynić wszystko. Tak i ja niegdyś myślałem. Tak myśleliśmy wszyscy. A prawda jest taka, że im bardziej rośnie prawdziwa moc człowieka, im bardziej poszerza się jego wiedza, tym bardziej zwęża się droga, którą może on kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to, co musi uczynić.

Jeżeli zamierzasz postępować inaczej, uważaj. Mistrzowie dnia cię nie ochronią. Nie ochronią cię też mistrzowie nocy. Magia ma wiele obliczy. Otrzymasz niebawem czarodziejską różdżkę – narzędzie dokonywania wszelkich zmian, ale za konsekwencje wymachiwania nią na chybił trafił odpowiedzialności nie biorę.

„E tam” – powiesz może zdenerwowany i nieparlamentarnie – nie strasz, nie strasz, bo się z…sz. Do diabła z takim gadaniem. Nic nie wolno, nic się nie udaje, wszędzie tylko ognie piekielne i trudności”.

Nie jest tak źle, po prostu zagalopowałem się w dmuchaniu na zimne. Tak naprawdę bowiem, niezależnie od tego, czy wierzysz w to świadomie czy nieświadomie, jesteś w swojej NIBYLANDII rzeczywistym herosem, mędrcem, królem, mistrzem świata, poszukiwaczem skarbów lub czymkolwiek zechcesz. A jeżeli możesz kimś takim być w wyobraźni, możesz także i na jawie, pod warunkiem wszakże, że nie wikłasz się w sprzeczności i dzięki temu źródło wewnętrznej mocy tryska w Tobie nieustannie. Droga do wszystkich szczęśliwych rozwiązań leży dokładnie przed Tobą, wymaga jedynie uruchomienia wyobraźni, pozwalającej otworzyć tajemne wrota. Tylko nie zaczynaj od czarnowidztwa. Jeżeli uważasz, że znalezienie właściwej ścieżki jest za trudne bo: Drzwi, zrobionych przez krasnoludy, nigdy nie widać, kiedy są zamknięte. Są niewidzialne, nawet prawi właściciele nie mogą ich dostrzec ani otworzyć, jeżeli nie pamiętają hasła, upewniam Cię, że nie masz racji.

Hasło znasz. Powiedz „przyjacielu” i wejdź, Twój czas bowiem właśnie nadszedł.

Neurolingwistyczne Programowanie jest tylko narzędziem, czy raczej zbiorem użytecznych i skutecznych narzędzi, które do każdej rzeczywistości przystaje i tak jak magiczna różdżka, w końcu odnajduje swojego maga. Nie zawsze jednak jest to proste – dlaczego – posłuchaj.

Przed jednym z mających się rozpocząć treningów Neurolingwistycznego Programowania, prowadzący je trener otrzymał dziwny telefon. Dzwoniła kobieta, która zalała go dosłownie potokiem pytań na temat NLP. Było ich wiele, a jego odpowiedzi prowokowały dalsze, coraz bardziej szczegółowe. Zniecierpliwiony trener, po półgodzinnej rozmowie zaproponował wzięcie udziału w zajęciach lub pogłębienie wiedzy stosowną literaturą.

I wtedy usłyszał, jak ten sam kobiecy głos zakomunikował stanowczo: Proszę pana, pańskie treningi w ogóle mnie nie interesują, a na czytanie książek o NLP szkoda mi czasu.

Po co Pani w takim razie dzwoni – zapytał zdziwiony. To, co usłyszał wprawiło go w osłupienie. Dzwonię – powiedział głos – bo na ten trening wybiera się mój mąż. On był już w zeszłym roku na treningu pozytywnego myślenia i wizualizacji, a jak wrócił to przestał prowadzić swoją firmę i zajął się medytacją. Kiedy po tygodniu uświadomiłam mu, że nie mamy z czego żyć, wstał i… pociął na kawałki wszystkie nowe ubrania w naszym domu. Chciał, jak powiedział, pokazać mi, że rzeczy materialne nie mają istotnego znaczenia.

      Otrząsnął się po pewnym czasie, ale widzę, że nie na długo, bo tym razem wymyślił sobie pańskie NLP. Dzwonię, żeby dowiedzieć się, co mnie czeka, kiedy z tego szkolenia wróci.

Tym trenerem byłem ja sam.

Sam widzisz, Czytelniku, do czego może doprowadzić pozytywne myślenie!!! No cóż – każde narzędzie może być użyte niezgodnie z przeznaczeniem, stając się przekleństwem dla użytkownika, ale to przecież sam użytkownik decyduje o sposobie jego wykorzystania. Prawda jest kontekstowa, tak jak rzeczywistość i cokolwiek o niej będziesz wiedział, jest tylko cząstką pełnego obrazu, prawdziwą i nieprawdziwą zarazem.

Żeby w rzecz świadomie wstąpić, sięgnijmy najpierw do historii – bardzo uproszczonej i zbeletryzowanej (ale wg mojej mapy – wystarczającej).

Poza tym od razu komunikuję radosną nowinę – wszystko, co wyda Ci się niepotrzebnym smrodem dydaktycz­nym, możesz spokojnie opuścić, ten fragment także. Będzie mi przykro, ale to przeżyję, w końcu to przecież nie Twój problem.

Choć narodziny NLP skrywają mroki tajemnicy, przyjmuje się, iż jego początki sięgają lat siedemdziesiątych XX w. Stworzyli je John Grinder, lingwista o nader bogatej i niekonwencjonalnej przeszłości pracujący na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Gruz, i Richard Bandler, student psychologii tejże uczelni, postać również nietuzinkowa (zainteresowanych odsyłam do książki „Przygoda z komunikacją”). Zainspirowani osiągnięciami dwóch czołowych terapeutów – osiągających doskonałe efekty mimo na pozór różnych metod pracy: Fritzem Perlsem, twórcą szkoły terapeutycznej znanej jako Gestalt oraz Wirginią Satir, twórcą terapii rodzin, specjalistką od spraw na pozór beznadziejnych, stwierdzili, że ich sukcesy opierają się o pewien wspólny mianownik. Była nim umiejętność doskonałego odzwierciedlania sposobu, w jaki pacjent wyrażał swoje myśli i prowadzenia rozmowy terapeutycznej z nim jego własnym językiem. To, jak zauważyli badacze, stanowiło źródło magicznego ciągu przemian i sprawiało, że pacjent nagle doznać mógł olśnienia (czyli tzw. wglądu). Szukali dalej i do uczestnictwa w dalszych badaniach udało im się namówić niechętnego początkowo Miltona Ericksona, znakomitego hipnoterapeutę, mającego doskonały kontakt z najbardziej nawet „trudnymi” pacjentami. Poczynione obserwacje doprowadziły do rozpoznania podstawowych komponentów skutecznej pracy z chorymi i stały się podstawą sformułowania zasad skutecznej komunikacji interpersonalnej w ogóle.

Jak widzisz, NLP ma bardzo głębokie korzenie terapeutyczne i nie powstało z niczego. Bandler i Grinder oraz liczni ich następcy sprawdzili w praktyce i dowiedli, że zasady, sprawdzające się w psychoterapii mogą być skutecznie wykorzystane także gdzie indziej – np. do osiągania istotnych życiowych sukcesów, czy skutecznego wywierania wpływu na otoczenie, czyli DO UPRAWIANIA MAGII W JEJ NAJSZERSZYM WYDANIU.

Pomysł jest nową kombinacją starych elementów.

Nie ma nowych elementów. Są tylko nowe kombinacje

Swoje pierwsze odkrycia Bandler i Grinder zawarli w książkach opublikowanych w latach 1975-1977: The Structure of Magic 1 and 2 (Struktura magii 1 i 2) i Pattems 1 and 2 (Wzorce 1 i 2), nie traktując tego jeszcze nadmiernie nabożnie. Ale, ponieważ według Biblii „wszystko ma swój czas i miejsce pod słońcem”, i ich czas się wypełnił. Jak przy zagładzie Atlantydy wg Platona – „nastał ten dzień i noc ponura”, w czasie której odkryli także nazwę – Neurolingwistyczne Programowanie, która to nazwa (jak każda nazwa zresztą) zaczęła natychmiast porządkować rzeczywistość w sposób niekiedy zupełnie nieoczekiwany.

W założeniach miała jedynie oznaczać, iż NLP oparte jest o:

N – Neuro – doświadczenia zmysłowe takie, jak widzenie, słyszenie, dotyk i czucie, smak i zapach (od neuronu, komórki grającej kluczową rolę w tworzeniu śladów pamięciowych, stanowiących klucz uczenia się i zapamiętywania);

L – Lingwistykę – naukę o języku, badającą podstawowy sposób opisywania doświadczeń – mowę, dzięki której możemy uzyskać szereg informacji na temat sposobów myślenia swoich i otoczenia;

P – programowanie – celowe i logicznie uporządkowane działanie, prowadzące do uzyskania zamierzonych efektów.

W efekcie jednak, zamiast uprościć, doprowadziła do szeregu nieporozumień i waśni interpretacyjnych, w których każdy ze zwaśnionych toczy przed sobą koło bardziej koliste niż koła adwersarzy. Tyle tych kół, że można zupełnie „skołowacieć”, wytaczam zatem swoje koło (ono zresztą od dawna już się toczy, jak pewnie zauważyłeś), które jest także, bo jakże inaczej, o wiele doskonalsze niż inne doskonałe koła.

Według mnie, istotę Neurolingwistycznego Programowania dobrze określa następująca definicja:

NLP to praktyczna umiejętność kreowania dowolnych rezultatów poprzez ujawnianie różnic pomiędzy doskonałością a przeciętnością. Jest uniwersalnym zestawem narzędziowym, zawierającym niezmiernie skuteczne techniki, gwarantujące (przy spełnieniu pewnych, istotnych warunków) sukces w wielu dziedzinach: edukacji, poradnictwie, biznesie i terapii.

Oczywiście, ma także ograniczenia, ale wszystko (oczywiście z pewnymi wyjątkami, potwierdzającymi regułę) ma ograniczenia, nawet Wszechświat nie jest nieskończony. NLP raczej na pewno nie jest cudowną maścią na odciski i jednocześnie na zapalenie spojówek.

Czy NLP może odnosić się do każdego z nas? Na pewno tak, bo choćbyś nie wiem jak był z siebie zadowolony, w chwilach rozterki i bilansowania osiągnięć dopada Cię czasami (oby tylko czasami) przekonanie, że wielu ludzi ma dużo większy talent do życia niż TY. Może nawet ich nie znasz osobiście, ale przeczuwasz ich obecność i wiesz ponad wszelką wątpliwość, że:

Gdzieś na naszej planecie żyją ludzie doskonali – normalni, zrównoważeni, pozbawieni lęków, braku poczucia bezpieczeństwa, dziwactw, czyli tego wszystkiego, co nęka pozostałych… spokojnie i systematycznie czytają wszelkie poradniki, jakie ukazują się na rynku. Spędzili więcej czasu na analizach niż sam Woody Allen. Ulepszyli swoją pamięć, zdolności językowe, umiejętności kulinarne oraz stosunki z innymi ludźmi. Nie boją się psów, pająków, wody niezdatnej do picia, elektryczności czy też windy. Dobrze sobie radzą z urządzeniami mechanicznymi, sąsiadami i osobami na stanowiskach. Nigdy nie nadużywają władzy. Lubią siebie i to w każdej sytuacji. Są zadowoleni ze swego ciała i wyglądu. Nie dbają o to, że się starzeją…

Z seksem świetnie sobie radzą. Nigdy nie martwią się, czy im stanie, czy będą jakieś kłopoty i czy nie zasną, zanim to wszystko się skończy.

Czy jednak NLP może także nie odnosić się do każdego z nas?

Oczywiście, może, o ile straciliśmy wiarę w możliwość dalszego rozwoju i zamiast walczyć bez zastrzeżeń akceptujemy zastaną rzeczywistość. Może, jeżeli nasze przekonania i potrzeba bezpieczeństwa są silniejsze, niż chęć odkrycia „cudownej lampy Alladyna”.

Za każdym razem, kiedy jakieś dziecko powie: Nie wierzę we wróżki! -jedna wróżka pada nieżywa.